Ubiegłej nocy, z poniedziałku na wtorek Syrenka Warszawska uciekła ze Starówki. Ta sytuacja bez precedensu wprawiła w osłupienie obecnych na rynku turystów. Była godzina 18.45, kiedy w centralnym punkcie Starego Miasta podniosły się krzyki przerażenia przeplatane jękami zdumienia. Jak relacjonuje nam świadek zdarzenia, Pan Włodzimierz Puszek, sceny jakie rozegrały się w Stolicy zapamięta do końca życia:
Siedzieliśmy z rodziną w ogródku piwnym, o tam. Czekaliśmy na zamówiony obiad. Usłyszałem nagle krzyk jakiejś kobiety, potem drugi i trzeci. Po kilku sekundach cały rynek wydawał się krzyczeć. Podbiegliśmy szybko na miejsce. Szczerze, to byłem przekonany, że ktoś zasłabł i potrzebuje szybkiej pomocy. Niestety to nie było to. Syrenka po prostu wstała. Miałe małe problemy, żeby zejść z postumentu. Ludzie myśleli, że to jakiś prank. Ja sam tak myślałem. Podszedłem do niej, żeby jej pomóc i wtedy zorientowałem się, że to najprawdziwszy w świecie pomnik. Odskoczyłem do tyłu przerażony, chyba zemdlałem na chwilę. Potem tylko pamiętam, jak Syrenka zaczęła pełznąć w kierunku Wisły. Odwracała się i krzyczała, że to pier**oli, że ma dość turystów, oślepiających ją fleszy, i że takiego burdelu jak w Warszawie to już dawno nie widziała.
Relacje Pana Włodzimierza potwierdzają inni świadkowie. Syrenka Warszawska była ostatni raz widziana w okolicy trasy W-Z. Wydawała się lekko zdezorientowana i nie wiedziała, w którą stronę popłynąć. Ostatecznie, ku zdziwieniu wszystkich popłynęła w górę rzeki, w kierunku Krakowa. Z pewnością będziemy informować Was na bieżąco, gdy Syrenka zostanie zlokalizowana.