Narodowa i przymusowa kwarantanna to bardzo gorzki czas dla społeczności lokalnych włamywaczy. Obecnie w kwarantannie domowej przybywa kilkadziesiąt do nawet kilkuset tysięcy rodaków. Odgórny nakaz pozostawania w domach i prośba o nie opuszczanie ich bez ważnej przyczyny, daje się złodziejom we znaki mocniej i mocniej z każdą godziną. Jeżeli sytuacja w najbliższym czasie się nie zmieni, włamywacze pozostawieni sami sobie mogą pozostać bez środków do życia.

O komentarz poprosiliśmy Pana Roberta Drzewickiego, zamieszkałego w Warszawie przy ulicy Puławskiej 314. Pan Robert prosi o anonimowość ze względu na jego kryminalne występki.

Od czterech lat czynnie uczestniczę w lokalnym półświatku. Żyję dzięki rabunkom i włamaniom. Od tygodnia nie mam ani kogo obrabować, ani do kogo się włamać, bo wszyscy siedzą w domach. Ta kwarantanna to obłęd. Jeżeli kolejny tydzień nie przyniesie zmian, skończą mi się środki do życia.

Dramatyczny apel Pana Roberta podzielają inni działacze półświatka, którzy dostrzegają dramatyzm całej sytuacji. Dają oni Rządowi tydzień na zniesienie kwarantanny lub pozwolenia na opuszczanie domów. W innym przypadku straszą założeniem Związków Zawodowych i strajkami.

Potrzebujemy pieniędzy do życia. Mamy rodziny. Jeżeli nic się nie zmieni będziemy strajkować.

Politycy opozycji grzmią i biją na alarm. Twierdzą, że jeżeli Rząd przygotowuje programy wspierające przedsiębiorców w tych trudnych czasach, to koniecznie należy do tej grupy włączyć włamywaczy. O komentarz poprosiliśmy jeszcze rzecznika prasowego Policji, Pana Arkadiusza Żabieńca.

To prawda. W ostatnim tygodniu odnotowaliśmy gigantyczny spadek liczby włamań. Bijemy się w pierś. Nikt z nas nie pomyślał o biednych włamywaczach.

Sytuacja jest bardzo napięta. Będziemy monitorować temat.